
Nie wiem, czy dziś jeszcze ktoś odczuwa radość albo ekscytację z powodu otrzymanego e-maila. Moi młodsi Czytelnicy pewnie nawet nie pamiętają czasów sprzed ery Internetu. Ja z kolei pamiętam moment, gdy skrzynki mailowe zaczęły się w Polsce mnożyć niczym dziś seflie na Instagramie. Szaleliśmy wtedy z adresami: buziaczek7, misiaczek, olunia103 itp. Sama miałam e-mail ze słowem hajduczek i z rozszerzeniem autograf.pl…
Stare dzieje a teraźniejszość
Dziś adresy e-mailowe mają chyba wszyscy – zarówno prywatni użytkownicy jak i firmy oraz instytucje. I jak to zwykle bywa, gdy zjawisko jest masowe, zaczyna żyć swoim niekontrolowanym życiem – finalnie nie do końca wiemy, jak te biedne maile pisać.
Jak zacząć?
To jest fundamentalne pytanie i dotyczy nie tylko wiadomości elektronicznych, niemniej dziś skupimy się tylko na nich. Zapytałam Was na Facebooku, jak zacząć taką wiadomość. Oto kilka ciekawych odpowiedzi:
I choć Grażyna Irena Bilny podbiła moje (i jak widać – nie tylko moje) serce, to tak właściwie Asia Asia ma rację – zależy do kogo ten e-mail. (Mateusz i Annie – czapki z głów i przed Wami 🙂 )
Sytuacja oficjalna
Jeżeli sytuacja jest oficjalna – czyli piszemy do kogoś rangą od nas wyższego (szef, dyrektor, profesor itp.) to polecam sięgnąć po Szanowny Panie (Dyrektorze, Profesorze, Doktorze etc.)/Szanowna Pani (Dyrektor, Profesor, Doktor etc.). Do tego typu osób piszemy zazwyczaj, gdy chcemy coś uzyskać – urlop, pozwolenie na coś, jakąś ważną dla nas informację – potraktujcie więc swój list elektroniczny pragmatycznie: nie irytujcie już na samym początku osoby, która ma Wam w jakiś sposób pomóc. Formy Panie Januszu czy Dzień dobry Pani Zosiu pisane nawet dużymi literami – nie są dobrze widziane w sytuacjach oficjalnych, więc lepiej z nimi nie ryzykować.
A gdy nie znamy adresata?
Jeśli adres e-mail wygląda tak: info@firma.pl albo tak: nazwafirmy@sekretariat.pl, to traktujemy tę sytuację jako oficjalną i zaczynamy wiadomość od Szanowni Państwo. Z takim rozpoczęciem na pewno nie zbłądzimy. Piszemy do danej firmy albo instytucji, ponieważ prawdopodobnie mamy jakiś interes do załatwienia lub pytanie, na które chcemy uzyskać odpowiedź – czyli znów pragmatyzm: im lepiej zacznę – tym lepiej na tym wyjdę.
Czy Allegro to sytuacja oficjalna?
To jest pytanie za 100 punktów. Naprawdę rozumiem wahanie nadawcy wiadomości, gdy przychodzi mu pisać e-mail do sprzedawcy (to może być Allegro, bonito czy inny OLX) z pytaniem o plastikowe nocniki czy używane krzesła, bo myśli, jakie go nachodzą, brzmią prawdopodobnie mniej więcej tak: “ale że Szanowny Panie, po ile te nocniki???”
Niestety (albo stety) jeśli chcemy zachować wzorcową formę wypowiedzi, to e-mail dotyczący zakupu/sprzedaży powinien zaczynać się Szanowny Panie/Szanowna Pani (jeśli znamy dane adresata) lub Szanowi Państwo (jeśli piszemy do firmy i/lub instytucji).
To może “Dzień dobry”?
“Dzień dobry” to forma zarezerwowana raczej dla komunikacji mówionej. My, co prawda, nie mamy jakiegoś silnego podziału na “dzień dobry” rano i “dzień dobry” po południu (jak np. w języku angielskim: good morning i good afternoon), ale mnie zdarzyło się wielokrotnie, gdy około osiemnastej wchodziłam do sklepu i mówiłam “dzień dobry”, sprzedawca mi odpowiadał “dobry wieczór” (zwłaszcza jesienią i zimą). Ponieważ nie jestem jakoś specjalnie bystra, ale lubię słuchać ludzi i nie wchodzę z nimi w niepotrzebne spory, gdy wychodziłam z takiego sklepu, mówiłam “dobranoc” (skoro “dobry wieczór” na powitanie…), co bystrzejszy ode mnie sprzedawca kwitował: “do nocy to jeszcze daleko” (kurtyna).
Jakkolwiek zabawne moje sklepowe przygody by nie były – uczą nas jednego: poczucie czasu u ludzi bywa różne, czy e-mail wysłany o 22:00 rozpoczniemy od “dzień dobry”? Poza tym – skąd możemy mieć pewność, kiedy adresat naszą wiadomość odczyta?
W komunikacji mówionej sytuacja jest prostsza – adresat i nadawca wypowiedzi znajdują się w tym samym czasie i w tym samym miejscu (chyba że rozmawiają przez telefon lub Skype – ale i wtedy przynajmniej czas jest ten sam i nie chodzi mi tu o strefę czasową) – w komunikacji pisanej – sprawa jest nieco bardziej skomplikowana.
Co prawda znawcy tematu twierdzą (i mają naprawdę sporo racji), że porozumiewanie się w Internecie przypomina bardziej rozmowę, niż komunikację pisaną rozumianą w sposób z czasów przed Internetem, ALE: zależy do kogo kierujemy swoją wypowiedź. Przecież nawet w sytuacji mówionej innych słów użyjecie w rozmowie z wykładowcą i innych w rozmowie z kolegą.
A co ze słynnym “Witam”?
Magiczne słowo “witam” potrafi do czerwoności rozpalać internetowe dyskusje. Jedni, jak sekretarz Wisławy Szymborskiej – Michał Rusinek – stanowczo twierdzą, że na e-maile zaczynające się od “Witam”, nie odpisują wcale; inni w ogóle nie zauważają problemu i traktują “witam” jako mniej napuszoną niż “Szanowny Panie” formę poWITANIA wszak.
Co jest nie tak z “witam” zatem? Ano nic nie jest nie tak – “witam” stosuje gospodarz, gdy wita gości w swoich progach – tym gospodarzem może być właściciel (najemca) w mieszkaniu, gdy urządza parapetówkę i wita swoich gości, gospodarzem może być też rektor na jakiejś uczelni i może on witać studentów w nowym roku akademickim, gospodarzem może być wreszcie piszący blog i witać na swojej stronie czytelników; w każdej z tych sytuacji komunikacyjnych (a więc i w hierarchii społecznej) osoba, która wita – wypowiada słowo “witam” – stawia się/jest wyżej niż odbiorca nieszczęsnego “witam”. I to jest powód, dla którego wykładowcy zwłaszcza (ale pewnie też pisarze, dyrektorzy itp.) czują się obrażeni albo co najmniej dotknięci, gdy odczytują “witam” na początku e-maila.
Cała sytuacja z “witam” jest nieco kuriozalna według mnie. Wydaje mi się bowiem, że ci, którzy dość mocno obruszają się na biedne “witam”, zakładają, że druga strona (czyli piszący) zna realne znaczenie tego słowa i celowo stosuje taką “poniżającą” go (adresata) formę.
Sądzę jednak, że większość z nas nie zdaje sobie sprawy z kontekstu, w jakim słowo “witam” powinno się pojawić i jego kategoryczne odrzucanie przez adresata może być z kolei traktowane jako przesadne wywyższanie się tego ostatniego.
Słowo klucz to, jak zawsze, edukacja 🙂 Od dziś już wiecie, jaki powinien być kontekst wypowiadania słowa “witam” – nie polecam takiego rozpoczęcia w e-mailach – zwłaszcza tych oficjalnych.
A emotikony?
W sytuacji oficjalnej emotikonów NIE UŻYWAMY – choćby Was korciło jak stąd do Melbourne. Dlaczego nie? Przykład poniżej:
Styl = wyczucie
Dobry e-mail jest jak dobry – czyli odpowiedni – strój. Możemy sobie żartować o “wyjściowym dresie”, ale wszyscy (chyba) wiemy, że nie pognamy w dresie na wesele ani do teatru, ani też na egzamin.
I tak samo jest ze słowami – nie w każdej sytuacji wyraz, który brzmi nieźle, jest odpowiedni (żeby nie było – uwielbiam dresy, miałam kiedyś taki czerwony – zawsze kiedy go wkładałam i szłam do sklepu, spotykałam moich uczniów. Wydaje mi się, że dres ma jakąś magiczną siłę przyciągania osób, które na co dzień widzą cię w spódnicach albo w garniturach).
Zresztą zobaczcie sami, e-mail do wykładowcy odnośnie daty egzaminu:
Trochę śmieszne i trochę straszne, zresztą jak życie każdego nauczyciela.
Czy my tu trochę nie przesadzamy?
Niektórzy mogą odnieść wrażenie, że namawiam do jakiejś gipsowej postawy – pisać e-maile z połkniętym kijem od szczotki, najlepiej w lakierkach i koniecznie w białej koszuli. Aż tak nie 🙂 Ale namawiam Was do stosowania reguł polszczyzny oficjalnej, gdy piszecie oficjalne e-maile. I nie dlatego, że próbujecie się jakoś podlizać piszącemu ani też z powodu rzekomej arogancji Waszego adresata:
To nie jest tak, że pracownicy uczelni (i inni przedstawiciele tzw. inteligencji) żyją w jakiejś szklanej wieży i każą się po stopach całować biednym studentom. To że spotkacie na swej drodze źle zachowującego się doktora i profesora, nie oznacza, że wszyscy są tacy sami.
To, że dyrektor, profesor czy nawet zwykły nauczyciel stoi w komunikacji “wyżej” niż ja, nie oznacza niczego złego – oznacza stosowanie pewnych form językowych i wyrażany przez nie szacunek.
Inna sprawa, że nie zawsze takie osoby okazują szacunek swoim uczniom i studentom, którzy przecież też są ludźmi i na szacunek zasługują… Ale to jest już pozajęzykowy problem.
Czasem też, znam i ja taką sytuację, napocimy się i stworzymy piękny e-mail, a w odpowiedzi dostajemy coś takiego:
albo coś takiego:
Jak widzicie – wszystko się może zdarzyć 🙂 Niemniej – zachęcam Was do zachowywania form oficjalnych w e-mailch, bo to że inni rzucają woreczki plastikowe do rzeki, nie jest powodem, dla którego i my to powinniśmy robić.
Mailik nieoficjalny
Korespondencja prywatna rządzi się nieco innymi prawami niż korespondencja oficjalna. Niech jednak nikogo nie zwiedzie fakt, że im bliżej mi do jakiejś osoby, tym mniej muszę się starać. Myślę, że jest, a przynajmniej być powinno, inaczej.
O bliskich nam ludzi powinniśmy dbać – nie tylko zresztą w języku. Dlatego pamiętajcie o dużych literach podczas pisania zaimków (Tobie, Ci, Wam, z Tobą itp.).
A jak zacząć? To Wy najlepiej znacie ludzi, do których piszecie – uczucie do bliskiej osoby można wyrazić w różny sposób – typowy tylko dla Waszej dwójki, ja np. zaczynam wiadomości do mojej przyjaciółki “Cześć Brzydalu” i ona doskonale wie, że kocham Ją całym sercem.
Na dziś to tyle – niedługo pojawi się post o kończeniu e-maili, bo ten jest już nieco za długi 🙂
Niektóre formy powitania, jak na przykład “Witam”, zostały siłą “spopularyzowane”, poprzez, (jak myślę), odgórny nakaz stosowania. Taka sytuacja ma na przykład miejsce na stacjach Orlenu, gdzie sprzedawcy często używają tego właśnie zwrotu. Ma to związek z tym, że program lojalnościowy tej firmy ma nazwę : “Vitay”.
O, bardzo ciekawa uwaga – nie skojarzyłam tego z “Vitay”, ale rzeczywiście coś może być na rzeczy.
Myślę, że “witaj” to też efekt korpo-mowy, próby stworzenia nowego języka biurowego, który każe się nieco z klientem (a także ze współpracownikiem i szefem) spoufalać i nie stosować mowy “napuszonej”.
W czasach komunizmu mieliśmy komfortową sytuację, przyniósł on bowiem wspaniały i niezwykle bogaty materiał badawczy w postaci “nowomowy”. Obecnie, wydawać by się mogło, że demokracja zagościła i w języku. Może tak jest. Pojawiły się jednak inne, ciekawe zjawiska, jak na przykład wspomniana przez Panią korpo-mowa. Zderzyła się ona z językiem polskim, wprowadzając czasami pewien dyskomfort. Dla mnie nadal jest problemem jest zwracanie się na “ty” do moich przełożonych, co jest oczekiwane przez moją firmę. W angielskim, jak wiemy jest to forma powszechna, u nas funkcjonuje to inaczej, inne są uwarunkowania, społeczne i historyczne. Zwracanie się do kogoś w formie “Pan/Pani”, jest w języku polskim przede wszystkim oznaką szacunku dla naszego rozmówcy, a nie staroświeckim zwrotem z lamusa. Mogę powiedzieć, że znam kulturę angielskojęzyczną, (z racji wykształcenia i doświadczeń), i że bardzo ją lubię, a nawet jestem jej fanem, jednak drodzy anglofoni, nie zmuszajcie nas do czegoś, co nie leży w naszej naturze i kulturze!
Bardzo ciekawa wypowiedź. Prawda, zmiana języka, którym się porozumiewamy, to nie tylko zmiana kodu, to także zmiana właściwości kultury, o czym Pan napisał.
Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam.
Ja również pozdrawiam wiernego Czytelnika.
O historii z “witam” słyszałam już bardzo dawno temu, ale wciąż zdarzało mi się tak zaczynać maile, bo… przecież wszyscy tak robią. Aż do momentu, gdy robiłam projekt dla firmy, w której wszyscy pracownicy pisali “Szanowny Panie”, “Szanowna Pani” i dawali odczuć, co myślą o osobie, która skierowała do nich maila zaczynającego się od “Witam”. Od tego momentu nie użyłam już “witam” nigdy więcej w żadnym mailu. 😉 Natomiast czasem używam “Dzień dobry” gdy uznaję że “Szanowny Panie” będzie zbyt oficjalne – osobiście uważam, że to dobre rozwiązanie (myślę, że osoby odbierające maile po nocach są jednak w mniejszości, więc tym bym się specjalnie nie przejmowała).
Tak – zawsze zdrowy rozsądek powinien wygrywać 🙂
Kiedy byłam młodsza (dawno temu) też zaczynałam maile od “witam” – głównie te na Allegro, bo mi jakoś “szanowna Pani” nie chciało przez klawiaturę przejść…
Odnośnie do “dzień dobry”, to słyszałem inną opinię na jego temat. Mianowicie, gdy piszemy maila, to każdy jego odbiorca ma informację o dacie i godzinie, o której on został napisany, a więc w tym wypadku należy stosować formę powitania zgodną z porą dnia, o której jest on pisany, a to czy ktoś odczytał go w ciągu dnia, czy dopiero późną nocą, to nie ma znaczenia, gdyż wie kiedy tę wiadomość otrzymał.
Jest taki żart e-mailowy, żeby na każde “Witam” odpisywać “Witaj”. Kto zrozumie dwuznaczność tej odpowiedzi?
Jeśli chodzi o “Dzień dobry”.
Dzień z jednej strony oznacza porę dnia, a z drugiej może też oznaczać datę.
Proszę przeczytać poprzednie zdanie jeszcze raz. Dzień oznacza porę dnia, ale noc też oznacza porę “DNIA”.