Przychodzi facet do dyrektora cyrku z psem na smyczy i niedużym pudełkiem w ręku. Twierdzi, że jest w stanie pokazać optymalny numer, potrzebne jest mu tylko pianino. Przechodzą więc do pomieszczenia z pianinem. Facet sadza psa przy instrumencie, a na nim stawia jeża, którego przed chwilą wyjął z pudełka. Pies zaczyna grać, a jeż pogwizduje do rytmu.
Dyrektor cyrku jest zachwycony.
— Zatrudniam pana od razu, ale muszę wiedzieć, na czym polega trick.
— Tak naprawdę to pies gra i gwiżdże, jeż tylko udaje.
Istnieją wyrazy, które już samym swoim brzmieniem wydają się być niezwykle atrakcyjne. Doskonale się nadają do tekstów reklamowych albo do wystąpień publicznych. Słowo “optymalny” na pewno należy do tej kategorii.
Z czym ten “optymalny” jeść?
Właściwie to z niczym. Słowo “optymalny” pochodzi z łaciny – optimus, a oznacza: ‘najlepszy’. Jest przymiotnikiem, ale przymiotnikiem niestopniowalnym – jego pierwotne znaczenie jest już właściwie w stopniu najwyższym – nie potrzebuje zatem dołożenia “najbardziej” albo “najmocniej”. Powiedzieć *najbardziej optymalny – to tak jak powiedzieć *najbardziej najwyższy.
W językoznawstwie określa się taki błąd jako tautologię – czyli taką konstrukcję wyrazową, w której jeden lub kilka wyrazów pokrywają się znaczeniowo. Inaczej mówiąc: część tych wyrazów jest niepotrzebna, np.: *cofnąć się do tyłu albo *spadać w dół.
Tymczasem w sieci:
Niemniej internety pokazują, że *najbardziej optymalny to połączenie całkiem popularne. Różne branże po to podkreślenie sięgają, twórcy chcą bardzo mocno zaznaczyć, że jakieś rozwiązanie danego problemu będzie na pewno lepsze niż inne – nie tylko optymalne, ale nawet *najbardziej optymalne:
Złe internety?
Jakiś czas temu zapytałam Was na Facebooku, gdzie tu jest błąd?:
Wasze odpowiedzi były, oczywiście, prawidłowe – większość z Was słusznie zauważyła opisaną wyżej tautologię, ale ja chciałabym zwrócić uwagę na komentarz Pana Jakuba. Pozwolę sobie ten komentarz tu zamieścić:
Pani Aniu, ma Pani oczywiście rację. [o błędzie] Aczkolwiek niektóre takie błędy są na stałe wpisane w nasz piękny, polski język. Na przykład w Kościele czci się przenajświętszy sakrament. To znaczy jeszcze bardziej święty niż najświętszy. Podkreśla się tym wyjątkowość – dla wierzących – eucharystię.
Najbardziej optymalne jest błędne, ale jednak brzmi bardziej soczyście. Podobnie, jak nie mogę tego wybaczyć – że za błąd uchodzi “spadać w dół”. To oczywiste, że nie można spadać w górę. Ale jakoś to spadanie w dół brzmi lepiej. Tak samo jak cofać się w tył.
“Rzuć broń i cofnij się dwa kroki w tył” brzmi lepiej niż: “Rzuć broń i cofnij się dwa kroki”.
Określenie “bardziej soczyste” oddaje chyba ducha naszej tautologii. Kiedy postanowiłam napisać post o *najbardziej optymalnym, chciałam właśnie zaznaczyć, że choć wiem, iż ta konstrukcja jest błędna, absolutnie rozumiem potrzebę dorzucenia do niej jakiegoś elementu.
Sama chętnie mówiłabym *kiedy spadałam w dół… albo *najbardziej optymalnym rozwiązaniem dla mnie… Najmocniej chyba jednak mi żal *tylko i wyłącznie – bo ta tautologia jest według mnie najbardziej soczysta. Kiedy chcemy podkreślić, że naprawdę (ale naprawdę) nie ma innego rozwiązania, że *tylko i wyłącznie to rozwiązanie jest możliwe, nasza tautologia brzmi dobitniej.
Słowa Pana Jakuba rozumiem i podzielam, choć jednocześnie (jako i On) jestem świadoma, że te połączenia wyrazowe są
Soczyste, ale błędne…
Bo choćby nie wiem, jak nas skręcało, jakby soczyście i dobitnie nie brzmiało *najbardziej optymalne rozwiązanie – jest ono błędne. Zresztą – tautologie są błędne. Słowniki, poradnie językowe i Rada Języka Polskiego nie mają wątpliwości.
A my w razie wątpliwości powinniśmy do słowników, na strony poradni czy Rady zaglądać po to, by nasza wiedza językowa nie cofała się do tyłu i abyśmy mogli dalej kontynuować poprawne mówienie i pisanie. Nasze umiejętności zależą tylko i wyłącznie od nas. Warto poznać źródła i genezę danych słów, aby wypowiadać się najbardziej optymalnie – czyli poprawnie 😉
1. Po pierwsze primo: Bardzo ciekawy wpis.
1. Po drugie primo: Z tym wzmocnieniem przekazu coś może być na rzeczy, jakkolwiek by się nam to nie podobało.
1. Po trzecie primo: Czasami z rozmysłem łamie się pewne formy językowe, aby uzyskać określony efekt. Przykłady podane przez Panią, w jakimś stopniu by to potwierdzały.
Serdecznie pozdrawiam. A.M. Piwowarczyk (czwarte primo)
Bardzo zacny komentarz, Panie Andrzeju (jak zawsze zresztą) – serdecznie dziękuję.
Wzmocnienie przekazu, czy właściwie sama chęć takiego wzmocnienia, siedzi w nas głęboko – ostatnio nagrywałam krótkie wideo, musiałam nagrać krótki fragment raz jeszcze, bo “tylko i wyłącznie” uparcie chce podkreślać głoszone przeze mnie tezy 😉
No tak, czasem ważniejszy jest efekt, jaki nasza wypowiedź ma osiągnąć, niż sama poprawność tej wypowiedzi.
Przesyłam serdeczności
Dziękuję bardzo za miłe słowa, które (niestety/stety), łechcą moją próżność. Za to czytanie Pani bloga sprawia mi prawdziwą przyjemność i jeszcze czasami się pośmieję. Również serdecznie Panią pozdrawiam. A.M. Piwowarczyk
Bardzo się cieszę – po to właśnie blog prowadzę 🙂
Mnie za to intryguje coraz powszechniejsza tendencja do pisania zaimków osobowych dużą literą (pomijam bezpośrednie zwroty do adresata i zaimki dotyczące bogów). Być może napisałabym “Ona”, gdybym pisała poważny post o swojej mamie, ale często widziane, choćby na Messengerze albo w komentarzach na fejsie, “rozmawiałam z Nim” – w odniesieniu do kolegi – nieco mnie razi.
Rozumiem Twój zamysł – piszesz na blogu o swoim czytelniku (jest to, powiedzmy, forma listu otwartego), któremu okazujesz w ten sposób szacunek; rozumiem też, że w tym zakresie jest też pewna dowolność (zwłaszcza na blogu), tak czy siak kiedy widzę “On”, mam przed oczami co najmniej papieża 😀
Ad meritum – nie miałam świadomości, że “najbardziej optymalny” to tautologia, dzięki 🙂
Nie zauważyłam, aby ta tendencja była nowa. A może nie mam takich znajomych, którzy na Messangerze by mi pisali zaimki dużą literą? 😉
Czytelników piszę dużą literą z szacunku wobec każdej osoby, która poświęca swój czas na czytanie mojego bloga/postu. Istnieje tyle innych sposobów na spędzanie czasu wolnego, więc jeśli ktoś poświęca ten czas mnie – jestem bardzo wdzięczna.
Myślę, że stwierdzenie “najbardziej optymalny” jest poprawne. Trzeba tylko zrozumieć co, naprawdę znaczy. Optymalny znaczy najlepszy, czyli taki od którego z definicji wszystkie inne są gorsze. Dalej, bardziej optymalny to taki który jest lepszy od najlepszego. A najbardziej optymalny to taki który jest najlepszy z lepszych od najlepszego. Z definicji nie istnieje. To tak trochę, jak zbiór liczb mniejszych od 4, ale większych od 5. Taki zbiór jak najbardziej istnieje, ale jest zbiorem pustym. A zatem o najbardziej optymalnym należy myśleć jak o czymś nieistniejącym przez swoją deinicję a nie równoważnym z optymalnym.
Hmm, ale jeżeli w definicji słowa mamy określenie ‘najbardziej’ – to co może być “bardziej” od “najbardziej”? Skoro zbiór jest pusty, to po co o nim wspominać?