Dziś post przegadany będzie.

Po publikacji cyklu (no, właściwie tylko dwa tego typu posty były, ale chyba mogę nazwać je cyklem, no – minicyklem) o e-mailach (Jak zaczynać e-maile Jak kończyć e-maile) dostałam od Was sporo wiadomości. Niektóre były utrzymane w tonie: “Noooo, ja też tak mam, cały czas dostaję maile z >>Witam<< i mnie to drażni”, niektóre w tonie: “Nie widzę problemu, niech każdy pisze, jak uważa”, a jeszcze inne w tonie:

Praktycznie w każdej dużej firmie, w której pracowałem, wszyscy są po imieniu, na cześć, a witampozdrawiam to “mordorowy” standard do tego stopnia, że nawet korporacyjne stopki mówią pozdrawiam i nie zostawiają wiele miejsca na wyrazy uszanowania, które zresztą byłyby pretensjonalne w takim środowisku.

Ten ostatni głos przytaczam za zgodą jego autora, choć prosił, aby pozostać anonimowym. Nazwijmy tego autora Jan. Otóż Jan, jak można łatwo wyczytać, jest pracownikiem korpo i, jak twierdzi, tamtejsza rzeczywistość językowa nie ma wiele wspólnego ze wskazówkami, jakie zawarłam w poście. Zresztą nie tylko ja, Jan przyznał, że czytywał już wielokrotnie tego typu “złote rady” i za każdym razem

[…] mnie to jakoś razi. Cóż z tego, że to błąd, skoro wszyscy tak piszą i to jest ok. I jest to wręcz bardziej oczekiwane niż poprawne cześć czy dzień dobry.

Moja Babcia i kodeks drogowy

Moja Babcia była najmądrzejszą osobą, jaką znałam. Mawiała często: “Lepiej jest mieć święty spokój niż rację”. Nie bardzo wtedy rozumiałam, co miała na myśli ani nie znałam świętego o imieniu spokój. Wystarczyło jednak, aby minęło kilkanaście lat, a pojęłam słowa Babci z bolesnym doświadczeniem dorosłości (dziś święty spokój to mój ulubiony święty).

Z regułami językowymi jest podobnie jak ze wszystkimi innymi regułami: kodeksem drogowym, prawem podatkowym czy szeroko rozumianym savoir vivre’em – istnieją. Są gdzieś zapisane, gdzieś są reguły i zasady te wykładane i jakoś tam wszyscy wyczuwamy ich obecność.

Nie wszyscy ludzie zawsze i wszędzie czekają na zielone światło i przechodzą przez ulicę (a nawet przejeżdżają) na czerwonym. W niektórych krajach (np. we Francji albo we Włoszech) zjawisko to otrzymuje dużo większe społeczne przyzwolenie niż np. w Polsce, a w Norwegii dozwolone jest przechodzenie na czerwonym świetle, niezależnie od sytuacji w ruchu. Jesteśmy jednym z tych państw, w których panuje bezwzględne karanie za przejście na czerwonym świetle (a dyskusję [jedną z wielu zresztą] na ten temat możecie poczytać tutajtutaj).

Poprzez urokliwy przykład z sygnalizacją świetlną chciałam Wam pokazać (a raczej przypomnieć, bo na pewno sami o tym doskonale wiecie), że takie samo zachowanie może być różnie interpretowane w różnych środowiskach.

Nasze nieszczęsne Witam, według norm kultury języka, jest niewłaściwym sposobem rozpoczynania e-maili, podobnie jak przechodzenie na czerwonym świetle przez ulicę według polskiego prawa. Jeśli ktoś chce być w zgodzie z tymi normami, nie zaczyna listu od Witam i czeka na zielone światło. Myślę, że tu nie ma o co się spierać.

Po co się produkuję

Mój blog, moje porady służą uzmysłowieniu (albo przypomnieniu) Czytelnikom o istnieniu wyżej wspomnianych reguł i norm. Taką sobie misję wybrałam (jestę misjonarzę), że chcę ludziom pomagać w brnięciu przez codzienność. Elementem tej codzienności może być rozmowa o pracę, napisanie e-maila służbowego albo pierwsza randka z superprzystojnym językoznawcą (więc trza uważać na język 😉 ) – w tych (a także w każdych innych) sytuacjach chciałabym być pomocna Wam – moi Czytelnicy. Widzę więc i opisuję (tak, tak… te skrzydlate słowa…), co dzieje się w polskim internecie, radząc, jak takowych błędów unikać.

Wierzę, że zawsze warto wiedzieć więcej, bo być może w najmniej oczekiwanej sytuacji znajomość jakichś reguł może nam pomóc uratować własną skórę – w przenośni i dosłownie – jak w pewnym dowcipie.

Uwaga: dowcip

Idzie spragniony mężczyzna przez pustynię, patrzy – a tam stragan, myśli sobie: “Może mają wodę”. Podchodzi do straganu, a tam tylko krawaty. Sprzedawca zachwala, ale mężczyzna się piekli, bo na co mu krawaty na pustyni. Idzie więc dalej. Mija jeszcze trzy stragany z krawatami, nigdzie wody. Naraz patrzy – oaza. Zbiera ostatki sił, dochodzi i widzi napis “Wpuszczamy tylko w krawatach”.

I po dowcipie

Jednocześnie jednak bardzo mocno akcentuję, że wobec błędów – czy raczej ludzi je popełniających – nie należy przyjmować postawy pogardliwej, nie należy również hejtować czyichś pomyłek (rzeczywistych ani urojonych) – co, niestety, jest tak częste zwłaszcza online…

Jeśli jakaś firma, firmy, zespół firm propaguje pewne zachowania (w tym językowe), to pracownikom raczej nie pozostaje nic innego, jak tylko się im podporządkować. Jeżeli szef wysyła ci e-mail i rozpoczyna go od Witam, to zaczynanie odpowiedzi do niego kierowanej od Szanowny Panie może być przez takowego szefa odczytane jako łamanie kodu wewnętrznego firmy albo jeszcze gorzej: poprawianie go. Każdy mądry pracownik wie, że poprawianie szefa jest wyrazem braku instynktu samozachowawczego (tak, mnie się zdarzyło – młoda byłam, głupia byłam 😉 ).

Wróćmy do Jana

Jan napisał:

Chociaż koncepcję rozumiem i okej, z tymi twierdzeniami można się nawet zgodzić, że powinno być tak czy inaczej, ale tak nie jest i nigdy nie będzie. We wpisie brakuje trochę rozróżnienia na komunikację wewnętrzna, komunikację z klientem czy kontrahentem i komunikację z naprawdę ważnymi ludźmi. Witampozdrawiam w mailu do dyrektora spółki z 4 mln klientów jest jak najbardziej ok i środowiska akademickie tego nie zmienią.

Nie wiem, czy środowiska akademickie chcą cokolwiek zmieniać, bo ja do tego środowiska się nie zaliczam, jestem zwykłym magistrem :), niemniej najważniejsze, co próbowałam Wam przekazać dwoma wpisami o pisaniu e-maili, to właśnie świadomość DO KOGO PISZEMY.

W języku tak jak w każdym innym przejawie życia społecznego – nie traktujemy w ten sam sposób wszystkich – jednych dopuszczamy do siebie bliżej – pozostałych trzymamy na dystans.

Do osób w niebieskim kręgu napiszemy Szanowny Panie, do osób w kręgu zielonym prawdopodobnie też. Choć jeśli piszemy e-mail, jak to Jan nazwał, wewnętrzny, to na pewno wiemy, jaka etykieta językowa panuje w środowisku/ w firmie, w której przybywamy i prawdopodobnie do niej się dostosujemy, bo cóż innego mamy zrobić, jeśli chcemy tam dalej pracować?

Warto jednak również zaznaczyć, że nie zmienia to reguł kultury języka ogólnej – bo Witam wciąż pozostaje jednak e-mailowym banitą, podobnie jak za przejście przez ulicę możemy dostać mandat (i to aż 100zł).

Jan:

Potem przychodzi jakiś dziwak z uniwerku i paniuje na prawo i lewo, i wyraża szacunki, wprawiając w zakłopotanie wszystkich witających i pozdrawiających od wielu, wielu lat.

Fakt, że wewnątrz jakiejś firmy stosuje się pewne zachowania językowe, nie oznacza, że ludzie ze świata zewnętrznego te reguły przyjmą. Tak jak nie powinno się pogardliwie traktować nikogo, kto pisze Witam, tak nie powinno się złościć na tych, którzy “paniują” i “wyrażają szacunki”.

Dopóki reguły gry się nie zmienią – nie ma się co obruszać ani zżymać na “dziwaków z uniwerku”, Radę Języka Polskiego czy blogerów-misjonarzy – oni wszyscy opowiadają Wam o regułach z tych samych powodów, dla których lekarze opowiadają o profilaktyce, dietetycy o zdrowych nawykach żywieniowych a rehabilitanci podkreślają wagę ruchu w codziennym życiu.

Zamiast pointy

E-mail mojego byłego ucznia (podesłał mi akurat dziś):

pointa1

odpowiedź:

pointa2